Wkręciłem się w komputery w okresie wczesnego pacholęctwa. Czytałem Bajtka i Komputer od początku 1986 roku, od deski do deski, starając się zrozumieć jak najwięcej. Pisałem do zeszytu w kratkę naiwne programy w Spectrum Basicu, próbowałem uruchamiać je u kolegi, na Commodore 64. Czasem działały, częściej nie za bardzo.
Któregoś piątkowego wieczora wujek przyniósł na weekend Atari 65XE, pożyczone od kolegi z pracy. Uruchomiliśmy pierwszą grę i do końca niedzieli byliśmy całkowicie obojętni na świat zewnętrzny. Kilkunastominutowe przerwy na wgranie z kasety magnetofonowej kolejnego, nieznanego tytułu wykorzystywaliśmy na zrobienie herbaty, kanapki czy na szybką drzemkę. Bo nocy na sen marnować przecież nie było sensu, nie wiadomo, kiedy następna taka okazja.
Potem pojawił się, kupiony za dewizy w Pewexie własny 65XE, magnetofon i paczka kaset TDK, na które Pan Mirek, ze stoiska w zburzonym już, warszawskim domu handlowym Feniks, nagrywał zestawy gier. Zapisałem się do Pałacu Młodzieży, klepiąc kawałki kodu w Turbo Pascalu 3.0, korzystając z nader solidnej, metalowej klawiatury komputerów Bosman 8, w jakie wyposażona była pracownia 421.
Dalej Bajtki z 1991 roku i artykuły Rafała Wiosny i Michała Szokoło spowodowały, że zapragnąłem modemu. Stać mnie było na “przerośniętą wtyczkę DB25”, czyli TM-1200 Com Call. Która w dodatku nie do końca działała z interfejsem RS232 w TOMS 720 i Atari, więc na początku dzwoniłem od kolegi, wędrując z dyskietkami czy drukując logi z połączeń na igłówce (która działała akurat tak szybko, jak sam modem). Potem obok Atari stanął dziwaczny, przytaniony pecet: 386SX z monochromatyczną kartą graficzną Hercules, bez twardego dysku, tylko dwa napędy, w “rzadkim” 5.25″ na stałe dyskietka z COMMAND.COM, ale za to modem – działał!
No i jakoś tak to poszło. Sieć FidoNet, spotkania SysOpów, zloty i wyjazdy towarzyskie, wczesny Internet i organizowane przez kolegów z sieci szkolenia na temat “co to jest netmaska”, aż niepostrzeżenie ta cała komputeryzacja poustawiała mi na resztę życia zarówno grono znajomych i życie towarzyskie, jak również karierę zawodową. Wszystko zmieszane w wielkim kotle, w zasadzie, i cały czas nowe i ciekawe.
Lubię do tego wracać myślami i cieszę się, że miałem okazję obcować z tą dość wczesną, jak na Polskie realia, komputeryzacją domową, rozwojem sieci komputerowych i nawiązywaniem i utrzymywaniem relacji z ludźmi “z komputera”. Może nie mieliśmy IMSAIa 8080, i nie mogliśmy sobie poprawiać ocen wdzwaniając się nim do szkolnego komputera, ale po tej stronie żelaznej kurtyny też było ciekawie.
Całe szczęście, poza wspomnieniami, zostało mi z tych czasów trochę więcej. Nie sprzedałem swojego pierwszego komputera, bo nikt nie chciał go kupić za tyle, ile był dla mnie wart. Nie to nie. Kaset nie wyrzuciłem. Zostało mi trochę wydruków, pudełka dyskietek, logi z BBSów i pirackie książki. Nie tworzyłem żadnych przełomowych programów, ale żyłem w tych czasach i coś jeszcze pamiętam.
Czy to ważne teraz, to nie wiem. Ale może komuś zrobi się miło, bo czytając też coś sobie przypomni? A może nawet będzie chciał się tym wspomnieniem podzielić? A może za 50 lat ktoś to wykorzysta do czegoś pożytecznego? Trudno wyczuć. Ale spróbujmy, zanim pozapominamy.
Ja będę tu pisał o różnych rzeczach, luźno orbitujących wokół tego wszystkiego, o czym powyżej. O ludziach, o sprzęcie, o programach, o sieciach, technologiach i zjawiskach. Może ktoś jeszcze, zwiazany z naszą Fundacją, też coś czasem napisze. A może i Ty, drogi czytelniku, masz jakiś pomysł? Jeżeli tak, odezwij się. Nawet jeśli miałyby to być trzy akapity o tym, w co lubiłeś grać, gdzie kupowałeś kserowane opisy do gier, czy który komputer był na dzielni lepszy i czemu.
Leave a Reply